Wiele milionów lat temu na terenie Dolnego Śląska istniały czynne wulkany. Grupa uczniów zainteresowanych geografią wybrała się na Pogórze Kaczawskie, by przekonać się na własne oczy, jakie ślady działalności wulkanicznej pozostały do dziś. Pierwszym punktem programu było szukanie agatów w starym kamieniołomie w Lubiechowej. Niektóre skały wulkaniczne pełne są pęcherzyków gazu. Po zastygnięciu i ulotnieniu się gazu w pustych przestrzeniach mogą wytrącać się minerały - kwarc, agat czy chalcedon. Tego właśnie szukali uczniowie, zaopatrzeni w młotki geologiczne o gogle. Z woreczkami pełnymi skarbów udaliśmy się do Sudeckiej Zagrody Edukacyjnej w Dobkowie. Tam dowiedzieliśmy się, jakie typy wulkanów występują na Ziemi i czym się różnią oraz obejrzeliśmy animację wnętrza Ziemi i erupcji wulkanu. Zjawiskom wulkanicznym często towarzyszą trzęsienia ziemi, więc na symulatorze mogliśmy doświadczyć tego zjawiska na własnym ciele. Dzięki symulatorowi powodzi dowiedzieliśmy się, dlaczego nie warto kupować działki budowlanej na terasie zalewowej. Następnie udaliśmy się do warsztatu, gdzie pan Piotr przecinał nasze znaleziska, a my je szlifowaliśmy i polerowaliśmy, aż błyszczały.
Po pracy konieczny jest posiłek - na nas czekał pyszny obiad w restauracji Villa Greta. Zainteresowani rzucili jeszcze okiem do galerii ceramicznej i ruszyliśmy w dalszą drogę. Przed nami był jeszcze jeden obiekt powulkaniczny – Organy Wielisławskie. To ekspozycja skał porfirowych, które powoli zastygały w kominie wulkanicznym i utworzyły niezwykłą dla takich skał strukturę słupową. Możecie nie wierzyć, ale większości z nas niezwykły widok wynagrodził dwukilometrowy marsz szosą.
Pożegnaliśmy zjawiska wulkaniczne i pojechaliśmy do miasteczka Jawor, w którym znajduje się jeden z dwóch Kościołów Pokoju, wybudowanych po wojnie 30-letniej. Zbudowany w drewna, gliny, słomy i piasku budynek z zewnątrz przypomina nieco ogromną stodołę, ale w środku oszałamia bogactwem zdobień i czterema poziomami balkonów. Pani przewodniczka opowiedziała nam o historii tego kościoła ewangelickiego i wskazała najciekawsze jego elementy.
To był już ostatni punkt programu. Mimo korka na autostradzie przed zaplanowanym czasem dotarliśmy do Trzebnicy - zmęczeni, ale zadowoleni.